wtorek, 5 maja 2015

Wzruszenia

    Wzruszający miałam dzień, 5 maja na długo zagości w mojej pamięci. 5.5.2015
    Jakiś czas temu zostałam instruktorem grupy początkującej w ukochanym Stowarzyszeniu Taoistycznego Tai Chi :-D Na początku podejmowałam zastępstwa, żeby się nauczyć tej sztuki, wprawić, nabrać kondycji. Kiedy poczułam się na siłach, dostałam pierwszą grupę pod całkowitą opiekę. Od samego początku, poczułam, że to jest to co chcę robić. Wszystko mi wychodziło lepiej niż w grupie. Co prawda co jakiś czas traciłam równowagę, ale na szczęście nie wywaliłam się ani razu. Mimo bardzo dużej życzliwości, jednak kosztowało mnie to sporo stresu i wysiłku bo chciałam jak najlepiej wypaść. Oczywiście, mówiono mi, że jak coś nie wyjdzie to się nie ma co martwić, bo ja i tak jestem największą zachętą do ćwiczenia Tai Chi. Poproszono mnie, żebym opowiadała jak mi pomogło codzienne ćwiczenie :-D Ogólnie bardzo chętnie o tym mówię i chcę do tego wszystkich przekonać. Ale wiadomo, chciałam się pokazać z najlepszej strony..
    Po kilku zajęciach minęła mi trema. Trafiła mi się wspaniała grupa. 7 życzliwych, serdecznych i bardzo chętnych do ćwiczeń osób. Wszyscy już zetknęli się nieco z dobrodziejstwami Taoistycznego Tai Chi, więc nie musiałam jakoś specjalnie zachęcać ich do tego. Raczej miałam za zadanie podtrzymać ich dobre chęci a jak się uda wzbudzić entuzjazm w tej dziedzinie:-D Jakiegoś szczególnego planu nie miałam, no bo co, ale ponieważ sama wierzę w to co robię i podchodzę do tego z ogromnym entuzjazmem to zarażałam tym ludzi mimo woli. Spotykanie się raz w tygodniu, szybko wprowadzało uczucie niedosytu u nas wszystkich.
     Zajęcia bardzo miło, a nawet radośnie nam mijały. Było bardzo fajnie. Któregoś dnia przyszłam na zajęcia nieco zrozpaczona. Wysiadły mi najważniejsze urządzenia AGD. Chciał, nie chciał, wyżaliłam się grupie. I tu spotkała mnie ogromna pomoc. Koleżanka wyszukała mi tanie, dobre sprzęty, pomogła zamówić. Dostałam też namiary na wywóz zepsutych urządzeń, telefon do hydraulika złotej rączki. No po prostu.,.. słów brak jaka jestem wdzięczna i zaskoczona taką opiekuńczością obcych ludzi. I przekonuje mnie to po raz kolejny, że jest dużo dobrych ludzi tylko trzeba powiedzieć z czym ma się problem. Oczywiście nie można wszystkich trosk zwalać na jedną osobę, bo nam się wykończy, ale trochę zawsze pomoże.
       Dziś mam już całą kuchnię uruchomioną, nowoczesną, piękną. Że to się dziś udało, przyczynił się mój były mąż. Przyjechał, pomógł podłączyć płytę kuchenną, co było bardzo trudne, bo kuchnia w zabudowie więc nie można się było dostać. Tak się cieszę, że pomógł!
       I jeszcze raz potwierdza się twierdzenie, że świat jest pełen Dobrych Ludzi.
       A wracając do mojego ulubionego Tai Chi. Dziś już prowadziła zajęcia Jola. Byłam pomocnikiem. Między innymi przyszłam spotkać się z moją grupą, która tak\bardzo polubiła zajęcia wtorkowe. Chodzą też na grupę kontynuującą, już nie raz w tygodniu. Lubią to i im to służy.
       Instruktorka zachęcała, żeby nie przychodzili do grupy początkującej tylko dalej. Zapewnialiśmy, że chodzą tylko polubili zajęcia wtorkowe i pasuje im czasowo, więc przychodzą i tu. W to, to chyba nie bardzo nam uwierzono ;-) Zaczęliśmy ćwiczyć.
      Naprawdę świetnie szło. Przede wszystkim, powodem do dumy była dbałość o ustawienie stóp. Tu dostaliśmy pierwszą pochwałę. Było widać, że Jola naprawdę była zaskoczona. Wszyscy jak jeden mąż, bardzo ładnie zadbali o kierunki. Zdarzyło się też, że podpowiadali jaki ruch będzie następny w ciągu, w danej sekwencji. Wielokrotnie Jola mówiła: bardzo dobrze! Gdybym mogła płakać to pewnie bym się poryczała ze szczęścia. Oczywiście to nie jest wyścig szczurów, ale dobrze poczuć, że są postępy w nauce. Przekonaliśmy Jolę, że ci ludzie ćwiczą bo lubią, a nie, przyzwyczajenie i strach przed nowym, trzyma ich na grupie początkującej. Po prostu chcą ćwiczyć dużo. A w dodatku chcą, żebym i ja ćwiczyła i się nie zraziła, wszyscy wiedzieli, że pierwszy raz mam 'swoją' grupę. Czyli z troski o mnie też :-D
       Byłoby fałszywą skromnością gdybym nie powiedziała, że przychodzą we wtorek bo lubią mnie, lubią jak prowadzę zajęcia. Ogromnie mnie to cieszy!!! Miałam szczęście, że trafiłam na świetną grupę. Dali mi wyraźnie odczuć jak cenią jakim jestem instruktorem, jakim jestem człowiekiem.
Do jednej koleżanki mówię, że jak nie może niech nie przychodzi, a Ona na to,
                       że musi przyjść zobaczyć mój uśmiech........

 

2 komentarze:

  1. Jestem Ci , Marzenko, ogromnie wdzięczna, że stworzyłaś taką atmosferę, która w cudowny sposób zintegrowała naszą małą grupkę Taichi. Dzięki Tobie chce nam się przychodzić na zajęcia. Taichi jest fantastyczne, ale prowadzący potrafiący sprawić, że cała nasza podgrupka trzyma się razem już tyle czasu, to rzadkość. Twoja pogoda ducha i zapał czynią cuda :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mieliśmy szczęście wszyscy, śmiało można powiedzieć :-D uściski serdeczne :-D

    OdpowiedzUsuń