poniedziałek, 25 maja 2015

Dziecko

   Przyszłam na kawkę do mojej córy. Nie odwiedzamy się zbyt często, bo Marcia zapracowana, zakochana i w ogóle zajęta. Wracając z Broniewskiego obiecałam, że wpadnę. Chociaż ta deszczowa pogoda mnie rozkłada, bardzo się ucieszyłam, że jest okazja, żeby się spotkać i pogadać choć chwilę, więc się tam doczłapałam. Kawę dostałam pyszną, rudy kot też był bardzo rozkoszny to zapomniałam, że mnie coś boli i zaczęłyśmy sobie opowiadać co się wydarzyło. Marcia pokazała mi jaką fryzurę chce sobie zrobić. Zaplanowała obciąć włosy na krótko. No super. Ale nagle spojrzałam na moją córkę inaczej. Zobaczyłam jak wydoroślała.
    Córka zawszę była odpowiedzialna, mądra, rezolutna. Nie było z Nią żadnych kłopotów. Dużo spraw można było jej powierzyć. I w związku z tym wymagałam od Niej jeszcze zrozumienia a nawet wyrozumiałości. No po prostu będąc dzieckiem była dorosła. Zwłaszcza, że syn zawsze potrzebował wsparcia więc trochę nie starczało czasu, żeby się Nią zajmować, a nawet nie czuło się takiej potrzeby. I tak to, sama sobie radziła. Sama o siebie dbała. Była samodzielna i odpowiedzialna. Było to oczywiście bardzo wygodne dla mnie i korzystałam z tego. Więc Marcia nie specjalnie mi się żaliła, co najwyżej wybuchała, kiedy poczuła się pokrzywdzona i niesprawiedliwie potraktowana. Uspokajało to nas, bo znaczyło, że umie sobie radzić, walczy o swoje. Ale raczej postrzegałam Ją jako dzielną dziewczynkę. Pewnie też dlatego, że nosiła długie włosy, często upięte w warkocz.
Zmiana fryzury na krótkie włosy, uzmysłowiła mi jaka Ona już dorosła.
I uświadomiłam sobie, że nie było mnie przy niej kiedy najbardziej potrzebowała wsparcia.
Po moim wypadku została sama.
Sama z cierpieniem, z rozpaczą.
Nie mogłam przytulić, ucałować.
    Zrozumiałam, dlaczego wyprowadziła się z domu tak wcześnie. Myślałam nawet: jak Ona może mnie tak zostawić. A Ona podświadomie miała do mnie żal, że ją zostawiłam, że musiała tyle przeżyć. A może i świadomie była na mnie zła, nie ma dziwne, człowiek to tylko człowiek i uczucia ma. To nawet dobrze, że ma. Oczywiście rozsądek nakazywał się mną trochę opiekować ale najchętniej chciałaby zapomnieć o tym co się stało i nie wracać, żeby patrzeć na niedołężną matkę.
Całe szczęście, trafiła na wspaniałego faceta. Ma się Nią teraz kto opiekować i dbać o Nią.
I lubi mnie czyli mądry chłopak hehehe.
Dzięki temu, wracamy do równowagi. Myślę, że teraz coraz częściej będziemy się widywać i spędzać fajnie czas, wesoło i z radością, że jesteśmy znów razem.
W sobotę, Marysia opowiadała z dumą swojemu chłopakowi, jak to jej mama czyli ja, też poczuła się dorosła :-D
Tak, wydoroślałam i ja.
     Chociaż moje życie małżeńskie nie było usłane różami to niczego nie żałuję. Warto było przeżyć różne smuty, żeby mieć takie wspaniałe dzieci.
     Mam nadzieję nadrobić stracony czas. Odwzajemnić tę miłość i wspierać kiedy tylko będzie trzeba.
      Marcia czasem czyta mojego bloga, ale jeśli o tym nie przeczyta to mam nadzieję, że odczuje moją serdeczność......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz